Tuesday, January 6, 2015

Przyjemne życie tłumacza

Nieraz zastanawiam się, co bym robił, gdybym nie był tłumaczem… Przychodzą mi do głowy różne fantazje, ale zawsze analizuję je z dwóch stron. Wyobrażam sobie na przykład, że jestem budowlańcem i muszę cały dzień ciężko fizycznie pracować. I już czuję, że nie wytrzymałbym w takiej pracy. Bardziej przyzwyczajony jestem przecież do pracy umysłowej. Może więc księgowy? Niby zadanie zbliżone do tłumaczenia, ale jednak jakże inne!

Wszystko to wynika z tego, że powoli dochodzę do takiego momentu w życiu, w którym tłumaczenie staje się rutyną. Mam też nieco mniej zleceń niż kiedyś. Jeśli komuś potrzebny jest tłumacz angielskiego Poznań ma ich tak dużo, że na ogłoszenia odpowiadają dziesiątki osób. Trudno się przebić, zwłaszcza doświadczonym tłumaczom, którzy mają wyższe stawki niż studenci. Trochę gorzej tłumaczą, ale to się nie liczy. Konkurencja jest coraz większa, a zapał coraz mniejszy. Życie we współczesnym świecie strasznie przyspieszyło tempa i szczerze powiedziawszy czasem nie nadążam.

Tłumaczenie to czysta przyjemność. Człowiek uczy się całe życie. Niestety są takie teksty, których aż nie chce się w ogóle czytać i najchętniej wyrzuciłbym je do kosza. Chodzi mi o kiepskie książki, napisane słabym językiem. Trudno znaleźć przyjemność w tłumaczeniu gniota. Z drugiej strony, jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma. Ciężko orzec, dlaczego takie książki są wydawane, a nawet tłumaczone. Muszą mieć odbiorców, to jasne. Ale gdzie ich znaleźć? Jedno jest pewne – nieraz uratowały mi stan konta.

No comments:

Post a Comment