Nieraz zastanawiam się, co bym
robił, gdybym nie był tłumaczem… Przychodzą mi do głowy różne fantazje, ale
zawsze analizuję je z dwóch stron. Wyobrażam sobie na przykład, że jestem
budowlańcem i muszę cały dzień ciężko fizycznie pracować. I już czuję, że nie
wytrzymałbym w takiej pracy. Bardziej przyzwyczajony jestem przecież do pracy
umysłowej. Może więc księgowy? Niby zadanie zbliżone do tłumaczenia, ale jednak
jakże inne!
Wszystko to
wynika z tego, że powoli dochodzę do takiego momentu w życiu, w którym
tłumaczenie staje się rutyną. Mam też nieco mniej zleceń niż kiedyś. Jeśli
komuś potrzebny jest tłumacz angielskiego Poznań ma ich tak dużo, że na ogłoszenia odpowiadają
dziesiątki osób. Trudno się przebić, zwłaszcza doświadczonym tłumaczom, którzy
mają wyższe stawki niż studenci. Trochę gorzej tłumaczą, ale to się nie liczy.
Konkurencja jest coraz większa, a zapał coraz mniejszy. Życie we współczesnym
świecie strasznie przyspieszyło tempa i szczerze powiedziawszy czasem nie
nadążam.
Tłumaczenie to
czysta przyjemność. Człowiek uczy się całe życie. Niestety są takie teksty,
których aż nie chce się w ogóle czytać i najchętniej wyrzuciłbym je do kosza.
Chodzi mi o kiepskie książki, napisane słabym językiem. Trudno znaleźć
przyjemność w tłumaczeniu gniota. Z drugiej strony, jak się nie ma, co się
lubi, to się lubi, co się ma. Ciężko orzec, dlaczego takie książki są wydawane,
a nawet tłumaczone. Muszą mieć odbiorców, to jasne. Ale gdzie ich znaleźć?
Jedno jest pewne – nieraz uratowały mi stan konta.
No comments:
Post a Comment